wtorek, 1 września 2015

W poszukiwaniu okoni.

Ostatni tydzień sierpnia upłynął pod znakiem wysokich temperatur a nawet można powiedzieć tropikalnych upałów. Po pracy postanowiłem spędzić czas na poszukiwaniu okoni na zbiorniku pożwirowym zamiast siedzieć w nagrzanych czterech ścianach mieszkania w którym ciężko było znaleźć choć trochę chłodu. Temperatura powietrza wynosiła ok. 30 stopni Celsjusza a słońce prażyło niemiłosiernie. Nad wodą zameldowałem się około godziny 13.00 lustrując powierzchnie wody. W pobliżu wyspy wśród zanurzonych gałęzi zauważyłem atak stada okoni na drobnicę lecz były one poza zasięgiem moich rzutów. Mimo to postanowiłem obłowić nieco bliższy mojego stanowiska obszar wody.  Założyłem jako pierwszą przynętę cykadę i pierwszy rzut przyniósł zdobycz w postaci niewielkiego okonia. Niestety kolejne rzuty nie przynosiły kolejnych ryb dlatego postanowiłem zmienić przynętę kolejno na woblera a potem na błystkę obrotową. Nie dało to oczekiwanych efektów dlatego zmieniam stanowisko i wracam do cykady jako przynęty. Skierowałem się na miejsce gdzie gdzie głębokość łowiska miejscami sięgała do około 4 metrów. Rzucałem przynętą na wypłycenie a następnie sciągałem ją na głebszą wodę. Po kilkunastu rzutach poczułem wreszcie to przyjemne uderzenie w przynętę. Po krótkim holu moim oczom ukazał się piękny okoń, który po zmierzeniu i zrobieniu pamiątkowej fotki wrócił do wody. Miał równe 25 cm i jest największym okoniem jakiego złowiłem.

Postanowiłem zrobić sobie chwilę przerwy na ochłonięcie po czym wykonałem jeszcze kilkanaście rzutów na tym stanowisku. Niestety okonie już nie chciały współpracować natomiast na wędce zawisł "okaz" szczupaka wielkości ołówka.

Postanawiam zmienić stanowisko i kieruję się w rejon łowiska o dużej głebokości i dużej ilości roślinności zanurzonej w nadziei na branie szczupaka. Niestety żaden szczupak nie daje się namówić na branie ale co jakiś czas siada na wędkę okoń choć rozmiarami nie powalają.
Wieczorem postanawam zakończyć wędkowanie i wracać do domu po udanej według mnie wyprawie. Obiecuję sobie, że jeszcze tu wrócę ze spinningiem gdy tylko nadejdą jesienne chłody i drapieżniki zaczną intensywnie  żerować przygotowując się do przetrwania zimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz